system
Do swojej tabakiery; częstował, kichali, Życzyli sobie zdrowia, on rzecz ciągnął dalej:
·
I chcąc spotkać się pierwszy, zostawił ich w tyle I biegł przed resztą jazdy, przynajmniej o milę,
·
Jest na to sposób; - w zamku wiem ja pewną skrzynię, W której jest Horeszkowskie stołowe naczynie,
·
Gdy inni, więcej godni Wojewody względów, Doszli potem najwyższych krajowych urzędów,
·
On milczał, szczyptę wziętą z tabakiery ważył W palcach i długo dumał, nim ją w końcu zażył;
·
Wokoło była ciemność; gałęzie u góry Wisiały jak zielone, gęste, niskie chmury
·
Ten Major, Polak rodem z miasteczka Dzierowicz, Nazywał się (jak słychać) po polsku Płutowicz,
·
Cieszy się mówca widząc, że są nawróceni, Gładzi kieszeń, bo kreski ich już ma w kieszeni.
·
Rozprzestrzenił szeroko przednie krzyżem łapy, Dyszał jeszcze, wylewał strumień krwi przez chrapy,
·
Odkrywszy jedną zdradę, poczną w kolej zwiedzać Resztę wdzięków i wszędzie jakiś fałsz wyśledzać:
·
Miał coś pisać; bojąc się, ażeby nie zasnął, Zażył, kichnął, dwakroć mię po ramieniu klasnął
·
Ma pójść w ręce Sopliców? niech Pan tylko raczy Zsiąść z konia, pódźmy w zamek, niech no Pan obaczy,
·
Przynajmniej tom skorzystał, że mi w moim domu Nikt nigdy nie zarzuci, bym uchybił komu
·
Albo ją kupię choćby dziesiątkiem soboli. Skórą tą rozporządzimy wedle naszej woli
·
I..." - "Nie będę, rzekł Hrabia, szczęścia Pani kłócił!" I oczy pełne smutku i wzgardy odwrócił,
·
Stał w progu witać gościa. Ksiądz na pierwszej bryce Jechał, kapturem na wpół zasłoniwszy lice
·
Weszli w sień. - Rzekł Gerwazy: "W tej ogromnej sieni Brukowanej nie znajdziesz Pan tyle kamieni
·
Spadając to na barki, to znowu na oczy; W ręku ogromna laska: tak pan Sędzia kroczy.
·
Rówienniki litewskich wielkich kniaziów, drzewa Białowieży, Świtezi, Ponar, Kuszelewa!
·
Włos w pukle nie rozwity, lecz w węzełki małe Pokręcony, schowany w drobne strączki białe
·
Już tu - znam się na ranach, patrz, jaka krew czarna, Jak sadza, co tu doktor? ale to rzecz marna,
·
Ale ostrzegam, że akt nie będzie miał mocy, Wymuszony przez gwałty, ogłoszony w nocy."
·
Darmo gęga o pomoc; zamiast Manlijusza Wpada w kotuch Konewka, jedne ptaki zdusza,
·
Tak było po staremu: a więc mnie zawierzcie, I waszej rejterady do serca nie bierzcie
·
Ale ja, z kniaziów! pytać u mnie o patenta, Kiedym został szlachcicem? sam Bóg to pamięta!
·
Więc gniewa się, prawicę na rękojeść składa, Jakby rzekł: "Nie dbam o was, zazdrośnikom biada!"
·
Ale czyli pasieki zwabiła cię wonność, Czy uczułeś do owsa dojrzałego skłonność
sercanie?